Pogoda jest niepewna. Kilka ostatnich dni nie napawało optymizmem, a i dziś rankiem wilgoć w powietrzu nie nastraja optymistycznie. Na szczęście nie pada, chłód za oknem nie wydaje się zbyt dojmujący i choć słoneczko jeszcze śpi, to zbieramy się powoli i zmierzamy na parking przed kościołem, skąd mamy wyjechać do Szczyrku. Na parkingu parę osób już czeka, a wkrótce rozbrzmiewają pobliskie dzwony - czy to dla nas specjalnie? Patrzymy na zegarki, już szósta, autobus zawija i zajmujemy miejsca. Jeszcze chwila, kilka ostatnich przygotowań, kierownik sprawdza, czy wszyscy są i ruszamy. Pierwszy postój już za chwilę, zabieramy resztę grupy spod PKP i kierujemy się do Strzelec, gdzie na stacji benzynowej czeka ostatnia grupa. W Strzelcach zmrok powoli już opada za horyzont, a na wschodzie zaczyna się przejaśniać. Dokoła ciągle chmury, w nocy nie było ich widać, ale teraz doskonale przysłaniają niebo - dziś słońca nie będzie, zdają się grzmieć, ale my pełni nadziei udajemy, że tego pomruku nie słyszymy. Niektórzy opierają się o szyby i bezwiednie spoglądają na przesuwające się obok krajobrazy, niektórzy dosypiają przedwcześnie zakończony dziś nocny odpoczynek i tak rozpoczynamy naszą wycieczkę do Szczyrku, ostatnią górską imprezę roku.